Kanapowy surfing – couchsurfing

Wyobraź sobie piękną willę położoną na brzegu rzeki. Otoczona wysokim ogrodzeniem kryje w sobie kort tenisowy i przestronny basen. Przejdź myślami do wielkiego rozświetlonego salonu, do którego z sypialni schodzi się po drewnianych schodach i w którym na skórzanych sofach można delektować się delikatnym australijskim winem. Za oknami promienie słoneczne przebijają się przez gałęzie drzew, a delikatna bryza budzi wszystko ze snu w leżącej na krańcu świata krainie. A teraz, gdy pierwsza część zadania za nami, wyobraź sobie, że tam jesteś. Trudne? – być może. Niemożliwe? Nie!

W taki właśnie sposób podróżują po świecie kanapowi surferzy, czyli członkowie organizacji couchsurfing.org, którzy oferują sobie wzajemnie nocleg w różnych częściach świata całkowicie za darmo. Jednego dnia możesz trafić do pięknie urządzonego domu znajdującego się w niewielkim mieście na australijskim wybrzeżu, aby innym razem wylądować w małej kawalerce wynajmowanej przez studenta szkoły filmowej w Bombaju, w której bieżąca woda jest luksusem.

Nasze doświadczenie z CouchSurfingiem pomogły nam zobaczyć odwiedzane miejsca z innej niż turystyczna, perspektywy. Nocując w domach u lokalnych mieszkańców mogliśmy lepiej poznać ich zwyczaje, zobaczyć jak żyją, jak się bawią i – co chyba w tym wszystkim najprzyjemniejsze – jakie są ich ulubione dania narodowe. Pieczony dorsz w Portugalii, aromatyczna kofta w Iranie, krwiste steki w Buenos Aires, syryjska kawa z kardamonem czy galicyjskie wina – mnogość smaków doświadczanych w różnych zakątkach świata po latach bywa dla nas jednym z najcenniejszych wspomnień. Gdyby nie CouchSurfing wiele z tych wspaniałych chwil nigdy by nas nie spotkało.

Hotele na całym świecie są takie same i w każdym z nich jesteś tylko gościem, a mieszkając u rodziny w tureckim Izmirze, czy też goszcząc u Patricii w jej małym apartamencie na Manhattanie zawsze czuliśmy się jak członkowie rodziny. Ricardo, u którego przyszło nam nocować w Argentynie swój dom dopiero budował, więc noc spędziliśmy u sąsiada. Irańscy studenci w Bandar-Abbas zawieźli nas do najbardziej niewiarygodnych miejsc na wybrzeżu Zatoki Perskiej, a u Gordona w Coober Pedy mieszkaliśmy w domu wykutym w skale.

Najlepsze rzeczy w życiu są za darmo, a najlepsze rzeczy w życiu – to nie rzeczy. Warto o tym pamiętać wybierając się w drogę. Surfując po kanapach można zobaczyć świat innymi oczami.

Tekst i zdjęcia: Jarek Kania
Tekst i zdjęcia